
Pod koniec maja wybraliśmy się na małą wycieczkę w okoliczne góry.
Wulong Karst był ostatnim miejscem w obrębie Chongqing, na odwiedzeniu którego nam zależało. Spodziewaliśmy się przepięknych widoków, przyjaznej temperatury i mile spędzonego dnia.
Nie zawiedliśmy się i z czystym sumieniem stwierdzam, że te góry, podobnie jak większość gór w Chinach, to miejsce absolutnie niezwykłe, o urodzie nie do opisania i zdecydowanie warte odwiedzenia.
Nic dziwnego, że wcześniej pojechało tam tak wielu z naszych znajomych.
Three Natural Bridges.
Aby dotrzeć do naturalnych mostów, które są główną atrakcją tego miejsca, należy … zjechać windą. Nie należy natomiast zbytnio się dziwić, bo pamiętajmy, że to chińskie góry, więc winda jest jak najbardziej na miejscu.
Następnie czekają nas schody, które prowadzą pod pierwszy z mostów – Tianlong Bridge. Jest on wysoki na 235 metrów.
Z tych schodów rozpościera się też widok na kilka zabudowań w chińskim stylu, które w połączeniu z otaczającą je naturą, tworzą krajobraz nieziemski. Coś pięknego, naprawdę.
Idąc dalej ścieżką, trafimy na dwa kolejne naturalne mosty: Qinglong Bridge oraz Heilong Bridge (223 m).
Oprócz tego, zobaczymy wodospad i mnóstwo innych form skalnych, w tym np. goryla.
Ogólnie ścieżka nie jest zbyt długa i nie trzeba dużo czasu, na jej pokonanie. Warto jednak zatrzymywać się w różnych miejscach na dłużej, gdyż widoki są naprawdę oszałamiające.
Szklany taras.
Drugim punktem naszej wycieczki, była wizyta na szklanym tarasie (który jest dodatkowo płatny).
Chodzenie po tego typu obiektach bardzo mi już spowszedniało, nie mówiąc już o tym, że w ogóle mnie nie przeraża.
Widoki rozpościerające się z tarasu były jednak przednie, więc myślę, że warto zahaczyć o to miejsce.
Dojazd.
Do Wulong można dojechać pociągiem, co też uczyniliśmy.
Poszło prawie bezproblemowo. Piszę prawie, gdyż okazało się, że pani która sprzedawała nam bilety, zamiast spisać numery paszportów, najwyraźniej uznała, że te ze starych i dawno już nieważnych wiz, będą lepsze. Dlatego zostaliśmy zatrzymani przez inną panią (tą która miała wpuścić nas na dworzec) i chwilę główkowaliśmy nad tą zagwozdką.
Kto by przypuszczał, że można nie wiedzieć, gdzie szukać numeru paszportu?! No cóż, najwyraźniej można.
W każdym razie, z dworca kolejowego wzięliśmy taksówkę na dworzec autobusowy, aby zawczasu kupić bilety powrotne do Chongqing (ostatni pociąg odjeżdżał zbyt wcześnie).
Bezpośrednio do parku jeżdżą natomiast przeróżne busy i autobusy, tudzież taksówki.
To żyjątko ma na sobie Kubusia Puchatka, a nawet kilka Kubusiów 🙂 Piękne miejsce.