Podążając szlakiem pielgrzymkowym Camino del Norte, który biegnie wzdłuż północnego wybrzeża Hiszpanii, mamy okazję podziwiać nie tylko zachwycającą przyrodę, dzikie klify, piękne plaże i pastwiska pełne najróżniejszych gatunków krów, ale również cudne, malownicze wioski i miasteczka.

Są to zazwyczaj miejsca, do których prawdopodobnie nigdy byśmy nie dotarli, gdyby nie przebiegał przez nie szlak. Ich nazwy nic nam nie mówią, słyszymy o nich po raz pierwszy i znajdują się dość daleko od bardziej typowych, turystycznych destynacji.

Podczas mojej miesięcznej pielgrzymki natrafiłam na trzy miejscowości, które szczególnie zwróciły moją uwagę i zachwyciły swoim urokiem. Były to prawdziwe perełki, pełne pięknej architektury, urokliwych uliczek, placów, a także kościółków i cmentarzy.

Portugalete.

To miasteczko portowe znajduje się w Kraju Basków, zaledwie 20 km od Bilbao. Jest to prawdziwa perełka, zwłaszcza pod względem architektonicznym.

Przepływa przez nie rzeka, nad którą wybudowano wyjątkowy most transportowy, który obecnie znajduje się na liście UNESCO. Łączy Portugalete z Las Arenas, które przed powstaniem mostu było niczym więcej jak wydmą z paroma rybackimi chatami. Teraz pełne jest pięknych i dostojnych budynków i widać, że przez lata bardzo się rozrosło.

Sam most Vizcaya (zwany również Puente Colgante), jest wyjątkowy głównie dlatego, iż był pierwszym mostem tego typu na świecie. Później wybudowano jeszcze dwadzieścia podobnych, w innych miastach europejskich i amerykańskich. Jest też najstarszym mostem transportowym (otwarto go 28 lipca 1893 roku), który wciąż jest w użyciu. Zawieszoną nisko nad wodą gondolą, codziennie transportuje zarówno ludzi, jak i samochody, z jednego brzegu na drugi.

Teraz wszystko jest już skomputeryzowane, ale do 1999 roku, pracą mostu sterował człowiek. Siedział na jego szczycie i obserwował, zawsze dając pierwszeństwo statkom. Była to praca na dzień i noc, 365 dni w roku. Nigdy nie było dni wolnych.

Vizcaya Bridge jest długi na 160 metrów, a wysoki na 61 metrów. Po zakupieniu biletu, można wyjechać windą na górę i pochodzić po tej niezwykłej konstrukcji. Dość mocno wieje i można poczuć się tam troszkę niepewnie, ale widoki są zachwycające.

W cenę biletu wliczona jest również przejażdżka gondolą w dwie strony.

Portugalete to jednak nie tylko most, ale również masa ciekawych pomników, urocze uliczki i zakątki oraz mocno wyróżniający się na tle miasteczka, kościół Santa Maria z XIV wieku.

Comillas.

Myślę, że do Comillas można przyjechać na cały tydzień i się nie nudzić. To przepiękne miasteczko, z cudnym ryneczkiem, ciekawą starówką, pięknie oświetlonym kościołem, cmentarzem na wzgórzu, plażą i przede wszystkim dziełem mojego ulubionego architekta, Antoni’ego Gaudi’ego. Nawet albergue dla pielgrzymów jest zabytkiem, gdyż kiedyś mieściło się tam więzienie.

Jest to jedno z tych typowych hiszpańskich miasteczek, którego urokowi po prostu nie można się oprzeć. Wygląda jakby ktoś zaplanował każdy szczegół i wszystko stanowi część całości. Mówiąc krótko, jest perfekcyjne, a przynajmniej na takie wygląda.

Kościół San Cristobal wyróżnia się z otoczenia swoją potężną i masywną konstrukcją. Kamienne mury naprawdę robią wrażenie, a wieczorem wyglądają co najmniej zjawiskowo. Również wnętrze jest ciekawe.

El Capricho Gaudi’ego to majstersztyk w każdym detalu. Nie jest to zbyt duży budynek, a wnętrze nie należy do najbogatszych, ale fasady są wręcz bajkowe. Mnie najbardziej spodobały się dość powszechnie zastosowane płytki ze słonecznikami.

Cmentarz znajdujący się na małym wzgórzu to kolejne arcydzieło architektury. Prawie każdy nagrobek jest wart tego, by przyjrzeć się mu z bliska. Rzeźby są naprawdę imponujące.

Natomiast gdy zmęczymy się błądzeniem po miasteczku, możemy udać się na plażę. Plaże w tym rejonie Hiszpanii są naprawdę przyjemnymi miejscami do odpoczynku. Po pierwsze mają do zaoferowania znacznie więcej niż kawał piachu, gdyż zazwyczaj otoczone są ciekawymi skałami, a poza tym, temperatury są niższe, więc można liczyć na prawdziwy relaks, a nie tylko prażenie się na słońcu.

Luarca.

Droga prowadząca do Luarca jest usytuowana w ten sposób, że możemy zobaczyć całe miasteczko z góry. Jest to widok niezapomniany.

Większość budynków utrzymana jest w jednej kolorystyce. Elewacje są białe, a dachy szare. W połączeniu z klifami, morzem i kolorowym portem, daje to iście bajkowy krajobraz.

Port i otaczające go zabudowania, jest zdecydowanie najciekawszym miejscem w Luarca, ale warto udać się również na wzgórze z malutkim, białym kościółkiem i przepięknym, białym cmentarzem.

Oprócz tego, można udać się na plażę, ale nie należy zapominać, że w tych rejonach Hiszpanii, przypływy są naprawdę pokaźne. Nie ukrywam, że ja byłam zaskoczona, gdy woda zaczęła zagarniać plażę kawałek, po kawałku, aż w końcu pochłonęła ją w całości (a ja przez kilka godzin chodziłam w mokrych ciuchach, gdyż wraz z koleżanką, uciekłam stamtąd troszkę za późno).

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.