Data wizyty: 17-21.02.2020.
Angkor Wat to najpiękniejszy zabytek stworzony ludzkimi rękami, jaki kiedykolwiek widziałam i nie sądzę, aby coś było w stanie go pod tym względem zdetronizować.
Jest to absolutne cudo i żadne słowa nie są w stanie tego oddać. Angkor Wat trzeba po prostu zobaczyć.
Dojazd i nocleg.
My do Siem Reap dojechaliśmy bezpośrednim autobusem z Bangkoku. Był to typowy autobus turystyczny, bilety kupowaliśmy w agencji. Dzięki temu podróż była bezproblemowa i wygodna.
Na granicy sami poszliśmy po wizy i cały proces przebiegł spokojnie i bez żadnych problemów.
Wysiedliśmy gdzieś w okolicach centrum Siem Reap, wyciągnęliśmy gotówkę z bankomatu, a później zaczęliśmy iść w stronę naszego hotelu. Był usytuowany dość daleko, więc po wyjściu ze ścisłego centrum najpierw zatrzymaliśmy się na coś do jedzenia, a później przez aplikację w telefonie zamówiliśmy tuk tuka.
Nasz hotel – Manna Resort, jest godny polecenia, gdyż nasz pokój był duży, czysty i wygodny, w ładnym ogrodzie znajdował się basen, a śniadania, choć dosyć skromne, stanowiły przyjemny początek dnia. Obsługa śniadaniowa była natomiast bardzo miła i generalnie dobrze wspominamy pobyt w tym ośrodku.
Zwiedzanie Angkor Wat.
Angkor Wat to nie tylko znana wszystkim, charakterystyczna świątynia, a wielki kompleks, który znajduje się na ogromnym obszarze i w jego skład wchodzi wiele różnych świątyń, pomiędzy którymi są nawet kilkudziesięciokilometrowe odległości. Dlatego też, znalezienie środka transportu jest absolutną koniecznością.
My zdecydowaliśmy się na tuk tuka, którego zorganizowaliśmy sobie dzień wcześniej.
Zaszliśmy do małej agencji, gdzie opłaciliśmy transport na dwa dni. Pierwszy dzień kosztował 15$, a drugi 20$. Różnica w cenie wynika z tego, że drugiego dnia mieliśmy jechać do bardzo odległej świątyni.
Jak na całodniowy transport, cena wydaje mi się bardzo przystępna, zwłaszcza, że nasz kierowca okazał się niezwykle miły i łatwy we współpracy. Miał ze sobą cooler, z którego częstował nas zimną wodą no i oczywiście znakomicie znał cały teren, więc po prostu woził nas od świątyni do świątyni i o nic nie musieliśmy się martwić.
Przyjeżdżał też po nas do hotelu, a także zabrał nas do kas biletowych, gdzie wykupiliśmy wstęp do Angkor Wat. Nasze bilety były ważne przez 3 dni, ale zdecydowaliśmy się zwiedzać Angkor Wat tylko przez dwa dni. Widzieliśmy w tym czasie naprawdę wiele świątyń i bardzo aktywnie spędziliśmy czas, więc nie czuliśmy potrzeby przedłużania wycieczki o trzeci dzień.
Właściwie, to drugiego dnia znaleźliśmy nawet czas na odwiedzenie Cambodia Landmine Museum, co bardzo wszystkim polecam. Będzie na ten temat więcej w innym poście, ale naprawdę jest to miejsce warte odwiedzenia.
„Odkrywanie” Angkor Wat.
W zagranicznych zapisach, Angkor został wspomniany po raz pierwszy przez Zhou Daguan’a, który przebywał tam w okresie 1296 – 1297.
Kolejny zapis pochodzi od XVI – wiecznych misjonarzy z Hiszpanii i Portugalii. Natomiast pierwszy plan Angkor Wat został narysowany przez XVII – wiecznego japońskiego mnicha.
Zasługę odkrycia khmerskiej stolicy przypisuje się jednak Francuzowi – Henri Mouhat’owi, który odwiedził Angkor w 1860 roku. Jego publikacja wzbudziła ogromne zainteresowanie Europejczyków, pomimo tego, że trzy lata wcześniej o Angkor wspominał również Reverend Bouillevaux.
Na mocy umowy pomiędzy Królestwem Kambodży i Francji, Doudart de Lagree poprowadził ekspedycję nad Mekong w 1866 r. Jej trasa przebiegała również przez Angkor, a w rezultacie powstał archeologiczny podręcznik o Kambodży, opublikowany w 1873 r.
Członkiem ekspedycji był też Louis Delaporte, który później udał się na samodzielną eksploracje ruin i opisał wszystko w 1880 r. Wysłał też do Francji wiele rzeźb, które zostały pokazane na wystawach.
W styczniu 1900 r. powstała French School of Asian Studies (EFEO), która finansowała badania naukowe, oczyszczanie terenu i restaurację monumentów w Angkor aż do lat 70-tych XX w, kiedy to prace zostały przerwane przez Czerwonych Khmerów. Ponownie wznowiono je w 1990 r.
W 1908 r. Jean Commaille został pierwszym konserwatorem w Angkor. Zajmował się głównie oczyszczaniem terenu Angkor Wat, a później Bayon Temple. W 1916 r. został zamordowany w drodze na teren prac, gdy niósł ze sobą pensje dla pracowników.
Zastąpił go Henri Marchal.
Świątynia Banteay Srei po raz pierwszy została zlokalizowana w 1914 r.
Wiąże się z nią ciekawa historia. Otóż w 1923 r. Francuz Andre Malraux, który właśnie stracił dużo pieniędzy na giełdzie, wpadł na pomysł, że kradzież i sprzedaż płaskorzeźby z Banteay Srei może przynieść mu profit.
Udał się do Kambodży wraz z żoną i przyjacielem i udawał, że jest na misji archeologicznej.
Udało im się ukraść płaskorzeźby, ale zostali schwytani w Phnom Penh i postawieni przed sądem. Malraux został skazany na 3 lata więzienia, jego przyjaciel na 18 miesięcy, a żona mogła powrócić do Paryża.
Po apelacji wyrok został zamieniony na rok i zawieszony, więc Malraux wrócił do Francji w 1924 r. i napisał książkę o swoich przygodach.
Co ciekawe, w późniejszym czasie Malraux został doradcą de Gaulle’a i Ministrem Kultury.
Angkor Wat.
Zwiedzanie zaczęliśmy od świątyni Angkor Wat, która zwala z nóg. Jest tak piękna, że najnormalniej w świecie brakuje słów by to opisać.
W dodatku my przyjechaliśmy dość wcześnie rano, więc świątynia otoczona była charakterystyczną poświatą. Gdy połączyć to z widokiem ludzi na starych łodziach, kwiatów na wodzie i ogromnych, pustych przestrzeni pomiędzy budynkami, otrzymujemy obraz niebywały, tajemniczy, wręcz mistyczny. Mówiąc krótko, coś, czego nie zapomina się do końca życia.
Teren świątyni jest bardzo duży i do zobaczenia jest wiele budynków. We wnętrzach znajdują się płaskorzeźby, zdobienia, figury, więc naprawdę jest co oglądać.
Warto zaznaczyć, że na terenie świątyń wymagany jest odpowiedni strój, a dokładnie zakryte ramiona. Ja miałam bluzkę na ramiączkach i chustę i w jednym miejscu okazało się to niewystarczające. Aby dostać się na wieżę w Angkor Wat, skąd rozpościera się przepiękny widok, trzeba mieć co najmniej krótkie rękawki. Chusta się nie liczy.
Nie będę wdawać się w szczegóły, jak poradziłam sobie z tym problemem, ale sugerowałabym od razu odpowiednio się ubrać albo mieć ze sobą jakąś koszulę lub coś w ten deseń.
Pozostałe świątynie.
Kolejne świątynie, do których się udaliśmy, to: Bayon, Thommanon, Chau Say Tevoda, Ta Prohm, Pre Rup, Banteay Srei, East Mebon, Ta Som oraz Neak Poan.
Być może na liście powinno być więcej pozycji. Nie jestem pewna, czy zanotowałam wszystkie świątynie, które odwiedziliśmy. Zwłaszcza, że po wizycie w kilku, zaczynają się one zlewać w jedną całość.
Nie oznacza to jednak, że nie warto udać się do nich wszystkich albo przynajmniej do tak wielu, na ile starczy nam sił. Każda ma w sobie coś szczególnego i czymś się wyróżnia. Wszystkie są piękne i odkrywanie różnych zakamarków, rzeźb pełnych detali, czy niebywałych zdobień, sprawiło nam ogromną frajdę.
Jeszcze raz podkreślam, kompleks Angkor Wat to najpiękniejszy zabytek, jaki kiedykolwiek widziałam! I oczywiście mam tu na myśli cały kompleks, a nie tylko samą świątynię Angkor Wat.
Otóż niedługo po opuszczeniu Angkor Wat, zajechaliśmy pod bramę, która swoim wyglądem wprawiła nas w osłupienie. Dopiero co ochłonęliśmy trochę po pierwszym zachwycie i szczerze mówiąc spodziewaliśmy się, że dalej będzie już trochę mniej emocji, a tu nagle coś takiego.
Do bramy prowadzi most z rzędami potężnych figur po obu stronach, a na jej szczycie wyrzeźbiono ogromne głowy. Natomiast przejeżdżając przez bramę, pod którą odbywa się normalny ruch, można się poczuć jak w przeszłości, przekraczając wrota tajemniczego królestwa ukrytego w dżungli.
Aż trudno uwierzyć, że dla tak wielu ludzi jest to powszechny widok i codziennie mogą oglądać to cudo. Równie trudno uwierzyć, że taki widok może spowszechnieć.
Za bramą znajduje się piękna Bayon Temple, świątynia buddyjska. Pełno tam płaskorzeźb i kolejne wielkie twarze wykute w kamieniu (na razie potwierdzono 173 twarze na 53 wieżach).
Natomiast przed świątynią wyhaczyliśmy grupę małp oddających się swoim typowym czynnościom.
Ta Prohm to świątynia znana z drzew, które zdają się pożerać mury. Faktycznie, jest to bardzo osobliwy i naprawdę przepiękny widok. Natomiast sama świątynia jest ciekawa chociażby z tego powodu, że jest tam mnóstwo zakamarków, wąskich przejść, korytarzy. Bardzo przyjemnie spędziliśmy tam czas i uważam, że jest to jedno z tych miejsc, których absolutnie nie można pominąć.
Inną świątynią wartą wspomnienia jest Banteay Srei, poświęcona bogowi Shiva. Znajdziemy tam rzeźby i płaskorzeźby wykute w czerwonym piaskowcu, które odbiorą nam mowę. Coś niebywałego!
Oczywiście, tak jak wspomniałam powyżej, każda świątynia ma do zaprezentowania coś innego i dlatego warto odwiedzić ich jak najwięcej.
Nas to miejsce zachwyciło i jesteśmy niesamowicie szczęśliwi, że udało nam się zobaczyć tak wiele świątyń i spędzić tam tak wspaniały czas.
Nie wiem, czy to kwestia koronawirusa, czy po prostu mieliśmy szczęście, ale podczas naszej wizyty w Angkor Wat nie było zbyt wielu zwiedzających, a już na pewno nie było tłumów. To też z pewnością wpłynęło na nasze ogólne wrażenie.
W każdym razie, jeśli kiedyś będę miała jeszcze okazję, to na pewno udam się do Angkor Wat ponownie.