Blog o podróżach i życiu na emigracji w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.

I will see you!

Start: 07.01.2017

Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł na mały projekcik. Nic wielkiego ani wyszukanego, a zarazem postanowienie na resztę życia. Tak się bowiem szczęśliwie składa, że mam znajomych na całym świecie, na chyba wszystkich kontynentach (poza Antarktydą) i w naprawdę wielu krajach. Z wieloma z tych osób utrzymuję kontakt (chociażby sporadyczny, na Facebooku) i myślę, że fajnie byłoby ich kiedyś odwiedzić w ich krajach. Właściwie wielu z nich zapowiedziałam, że to zrobię i niektórzy wciąż się dopytują kiedy dokładnie! Są to wspaniali ludzie, których poznałam w różnych ważnych momentach mojego życia. Z niektórymi studiowałam w Stambule, z innymi przemierzałam Camino de Santiago, jeszcze innych poznałam podczas krótkiego wypadu to tu, to tam. Są też tacy, których poznałam w Polsce, czy to na studiach, czy to w pracy, czy w innych okolicznościach. Byłoby naprawdę szkoda już nigdy więcej ich nie zobaczyć.

Poza tym, zawsze uważałam, że nie ma lepszego sposobu na poznawanie nowych miejsc, niż poprzez zamieszkujących je ludzi, którzy mogą nam opowiedzieć ciekawe historie, uświadomić o lokalnych zwyczajach i zapoznać z autentyczną kuchnią.

Stąd też pomysł, aby w przyszłości, przy różnych okazjach, odwiedzić jak najwięcej z nich. Nie planuję jechać do żadnego kraju tylko w tym jednym celu, ale planując przyszłe podróże, będę miała na uwadze położenie geograficzne moich znajomych. Nawiasem mówiąc, byłoby fajnie, gdyby na facebooku wyświetlała się mapa świata z lokalizacją wszystkich znajomych. W dzisiejszych czasach takie rozwiązanie mogłoby być naprawdę pomocne.

W każdym razie, na tej oto stronie, planuję zamieszczać informację o kolejnych spotkaniach z moimi znajomymi z całego świata. A dotychczas udało mi się odwiedzić trójkę z nich:

Gero – Mediolan, Włochy, czerwiec 2013.

Gero poznałam w sierpniu 2012 roku, we Francji, w malowniczym miasteczku Saint Jean Pied de Port, które jest punktem początkowym Camino Frances. Następnego dnia oboje wyruszyliśmy na szlak i spotykaliśmy się prawie codziennie przez kilka następnych dni. Niestety z czasem przybraliśmy odmienne tempo i nasze drogi się rozeszły, ale zachowaliśmy kontakt na facebooku. Ja tego lata poznałam dużo Włochów i zapałałam ogromną chęcią udania się wreszcie do tego kraju. Cel zrealizowałam już w następnym roku, najpierw wybierając się na kilka dni do Rzymu, a później wyjeżdżając do Mediolanu na weekend z koleżanką Joanną. Gero mieszka w Mediolanie, chętnie się z nami spotkał, oprowadził po mieście, zabrał na pyszne jedzenie i do baru nad malowniczym kanałem, w którym grano muzykę na żywo. Było naprawdę fajnie.

Robbie – Dundalk, Irlandia, październik 2014.

Robbiego poznałam tego samego lata, również na Camino Frances, ale ok. dwa tygodnie później. Jest Irlandczykiem, który 20 lat służył w amerykańskim Marines, obecnie emerytowanym. Jest również jednym z najwspanialszych ludzi jakich kiedykolwiek poznałam, o naprawdę ogromnym sercu, zawsze gotowym do pomocy. Najpierw to on odwiedził mnie w Krakowie, a później ja i Kasper polecieliśmy do Irlandii żeby zobaczyć się z nim. W Dundlak, gdzie mieszka, spędziliśmy kilka wspaniałych dni, podczas których spełniło się jedno z moich podróżniczych marzeń. Mianowicie, pojechaliśmy do Irlandii Północnej, zobaczyć The Giant’s Causeway, jeden z najwspanialszych moim zdaniem, cudów natury. Mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie.

Scott – Nanjing, Chiny, maj 2016.

O Scott’cie na tym blogu już wspominałam i to niedawno. Poznałam go ponad 10 lat temu, na początku moich studiów. Był jednym z wielu Chińczyków, którzy przyjechali do mojego rodzinnego Nowego Sącza na studia. Nigdy za bardzo nie utrzymywaliśmy kontaktu, aż do momentu gdy dowiedział się, że mieszkam teraz w Chinach. W maju minionego roku, razem z Kasprem pojechałam odwiedzić go w jego rodzinnym mieście – Nanjing. Spędziliśmy tam wspaniały i bardzo intensywny weekend, obfitujący w przerastającą nasze możliwości ilość jedzenia. O wszystkim można przeczytać tutaj, tutaj i tutaj. Poza tym, już od ponad roku jestem ze Scottem w stałym kontakcie. Być może uda mi się z nim spotkać ponownie.

Niestety jak na razie to tyle, ale mam nadzieję, że z czasem ta lista będzie się wydłużać. Wydaje mi się, że następne najbardziej prawdopodobne spotkanie jest z moją koleżanką z Korei Południowej.