Podczas naszego tygodniowego pobytu we Władysławowie, dwa razy wybraliśmy się do Helu. Raz samochodem, a drugi raz pociągiem. Niestety oba sposoby okazały się niezwykle męczące. Jadąc samochodem staliśmy w korkach, a w pociągu panował trudny do wytrzymania zaduch i niestety też w pewnym momencie zatrzymaliśmy się na dłuższy postój. Wniosek jest jeden – lepiej nie jeździć tam w sezonie. Ja przynajmniej już więcej nie planuję.
Sam Hel jest oczywiście super i jest to jedna z moich ulubionych miejscowości w Polsce. Tym razem miałam okazję zobaczyć kilka nieznanych mi wcześniej miejsc, co jeszcze bardziej pobudziło mój apetyt, więc myślę, że jeszcze nie raz będę chciała tam wrócić.
Szczególnie fascynują mnie tamtejsze lasy z tymi wszystkimi bunkrami, bateriami, wieżami i innymi pozostałościami po wojnie. Można tam spędzić wiele godzin eksplorując co rusz nowe zakątki. Tym razem udało nam się zobaczyć naprawdę sporo, ale myślę, że jeszcze niejedno tam na nas czeka.
Zwiedzanie Helu – Muzeum Rybołówstwa.
Muzeum Rybołówstwa znajduje się tuż przy porcie, w budynku byłego kościoła, czemu zawdzięcza swoją charakterystyczna bryłę.
W środku zobaczymy bardzo ciekawe ekspozycje na temat historii Bałtyku, jego mieszkańców (ok. 1 000 gatunków zwierząt), chrystianizacji Pomorza Gdańskiego, bursztynów, Kaszubów i oczywiście rybołówstwa. Jeśli kogoś interesuje taka tematyka, to powinien być zadowolony, gdyż po pierwsze wystawa jest na wysokim poziomie merytorycznym, a po drugie, jest bardzo ładna wizualnie.
Nie wiem czy to stały element, ale podczas naszego pobytu można było tam oglądać również bardzo specyficzną biżuterię wykonaną z bursztynów.
Oprócz tego, na małej wieży znajduje się taras, z którego rozpościera się widok na port i plażę, a w ogrodzie muzeum znajdziemy stare łodzie i różne przedmioty związane z morzem. Natomiast poza terenem muzeum, ale w jego bliskiej odległości, stoi Bursztynowa Latarnia, replika helskiej latarni morskiej.
Zwiedzanie Helu – Neptun.
Tuż przed Muzeum Rybołówstwa od całkiem niedawna znajduje się potężny posąg Neptuna. Właściwie jest to „Neptune of Bologna – The Centurion Project”.
Autor projektu – Arkadiusz Żółtowski, herbu rodzinnego „Ogończyk” odwiedzając Hel uznał, że miasto jest idealnym miejscem na posąg Neptuna i do swojego pomysłu nakłonił burmistrza. Neptun został wykuty przez Tadeusza Biniewicza, z jednego kawałka granitu sprowadzonego z Portugalii i od podstawy cokołu do szczytu trójzębu mierzy 5.5 metra.
W Bolonii znajduje się pierwowzór posągu, wykonany z brązu (miałam kiedyś okazję zobaczyć go na żywo). Helski Neptun jest podobno pierwszą wersją na świecie wykonaną z kamienia.
Zwiedzanie Helu – Szlaki Helskich Fortyfikacji.
W Helu, a właściwie w jego lasach, znajduje się kilka krótkich szlaków (łącznie jest to ponad 20 km), którymi zawędrujemy do przeróżnych obiektów obronnych, w tym wielu baterii przeciwlotniczych.
My nie mieliśmy zbyt wiele czasu, ale udało nam się odnaleźć kilka interesujących miejsc i jest to coś, co na pewno poddamy dogłębniejszym oględzinom następnym razem.
Przechadzając się leśnymi ścieżkami, dosłownie co rusz natrafia się na pozostałości po wojnie i moim zdaniem jest to naprawdę niesamowite i chyba dość unikatowe miejsce. Na mnie w każdym razie, wywarło ogromne wrażenie.
Zwiedzanie Helu – Muzeum Obrony Wybrzeża.
Muzeum Obrony Wybrzeża znajduje się w obiektach największej na świecie baterii artylerii nadbrzeżnej o nazwie „Schleswig – Holstein”.
Tuż po zakończeniu Kampanii Wrześniowej, Niemcy zaczęli zabezpieczać wody Zatoki Gdańskiej, głównie przed radziecką flotą, która była w posiadaniu ciężkich okrętów z artylerią dużego kalibru.
Aby je powstrzymać, baterie musiały posiadać działa przynajmniej tego samego kalibru. Właśnie dlatego zdecydowano się zastosować najnowsze i najcięższe armaty kalibru 380 i 406 mm.
Hel świetnie nadawał się na lokalizację baterii ze względu na swoje położenie, natomiast gęsty las ułatwił maskowanie.
Minusem był wysoki poziom wód gruntowych, przez co wszystkie obiekty są naziemne.
Bateria składała się z trzech stanowisk ogniowych dla armat, wieży kierowania ogniem i dwóch magazynów amunicji.
Główne prace zostały ukończone latem 1941 r. i bateria weszła do użytku. W 1942 r., po niecałym roku funkcjonowania, działa zdemontowano i przeniesiono do Francji, gdzie po zdobyciu przez Aliantów zostały zniszczone.
Co do muzeum, to moim zdaniem jest naprawdę rewelacyjne, nie tylko ze względu na swoją wyjątkową siedzibę.
Po pierwsze, można się tam bardzo wiele dowiedzieć na temat wojny i militariów. Po drugie, ogląda się oryginalne pomieszczenia sypialne, czy też ambulatorium i oryginalne przedmioty. Po trzecie, położenie w lesie i te wszystkie piękne drzewa, dodają mu niesamowitego klimatu.
Natomiast na terenie otaczającym sam obiekt jest mnóstwo pojazdów wojskowych, głowic bojowych, armat przeciwlotniczych i innych ciekawych eksponatów.
Jest to naprawdę znakomite miejsce na lekcję historii i wychodziłam stamtąd będąc pod ogromnym wrażeniem ilości informacji i wiedzy jakiej pozyskałam.
Uważam, że Muzeum Obrony Wybrzeża to absolutne must see w Helu.
Podsumowanie.
Miejsca opisane powyżej, to oczywiście tylko część tego, co można zobaczyć w Helu. Nie mieliśmy czasu na dogłębniejsze oględziny miasta, ale nic straconego, gdyż z całą pewnością udamy się tam jeszcze nie raz.
Zojkę na pewno zaciekawi fokarium, do którego tym razem nie zawitaliśmy ze względu na niedorzeczną wręcz kolejkę.
Jest to coś do zrobienia następnym razem, podobnie jak dokładniejsza eksploracja Szlaków Helskich Fortyfikacji i wizyta na plaży, na której, o ile mnie pamięć nie myli, nigdy nie byłam.
Leave a Reply