Pierwszego lipca (2018) rozpoczął się nasz ostatni rok w Chinach. Tym razem już na pewno.

Tego dnia pierwszy raz poszłam do nowej pracy, w której kontrakt mam na rok. Plan A zakłada, że wytrzymam do końca, ale nie kładę na to zbyt dużego nacisku. Tym razem jestem otwarta na to, co przyniesie przyszłość, a zwłaszcza najbliższe miesiące i jeśli uznam, że nie chcę już pracować w Chinach, ani kończyć tego kontraktu, to po prostu zrezygnuję i wyjadę.

Mam już dość uczenia, zwłaszcza w tym kraju i jestem gotowa wracać do domu. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, jak ważnym okresem w moim życiu był (i wciąż jest) pobyt w Państwie Środka i dlatego chcę jak najlepiej wykorzystać te ostatnie 12 miesięcy.

Jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, miejsc do odwiedzenia, potraw do spróbowania i przygód do przeżycia.

Mam czas, żeby wszystko sobie rozplanować i na spokojnie zrealizować, a następnie opisać to na blogu.

Stąd też, po zakończeniu każdego miesiąca, będę publikować krótkie sprawozdanie z tego, co się działo. Chcę jak najwięcej zapamiętać i zachować wspomnienia zarówno z pracy, jak i z naszego codziennego życia, wyjazdów, wyjść ze znajomymi i interakcji z Chińczykami. Mam nadzieję, że Was też to zaciekawi.

Grudzień 2018.

Wraz z końcem grudnia, minęło sześć miesięcy mojego ostatniego kontraktu w Chinach. Połowa zatem już za mną.

Nie ukrywam, że z niecierpliwością wyczekuję zakończenia mojej chińskiej przygody. Rozważam nawet, czy aby trochę tego nie przyspieszyć. Decyzji jednak w tym momencie nie ma, więc nie ma sensu wyprzedzać faktów. Zobaczymy, co przyniosą kolejne tygodnie i miesiące.

A co działo się w grudniu? Szczerze mówiąc niewiele. W pracy, jak to w pracy, straszna nuda. Wciąż miewam dni, kiedy nie mam ani jednej lekcji, a jako że do tych, które mam, nie muszę się przygotowywać, to dysponuję mnóstwem wolnego czasu. Przekłada się to przede wszystkim na godziny spędzone przed komputerem.

Pogoda w Chongqing o tej porze roku do niczego niestety nie zachęca, a już na pewno nie do wychodzenia z domu. Temperatury w grudniu wahały się mniej więcej w granicach 3-8°. Srogiej zimy zatem nie doświadczyłam, ale było wystarczająco zimno, żeby zapomnieć o podróżach. W dodatku za oknami szarości i niestety dość gęsty smog, który zawsze powraca w tym okresie.

Na szczęście grudzień to miesiąc świąteczny, więc przynajmniej okazji do wyjść ze znajomymi było sporo.

Najpierw świętowaliśmy moje urodziny.

Była impreza w naszym ulubionym barze M99 i kameralne wyjście na masaż.

Wigilię spędziliśmy w typowej, chińskiej restauracji.

Dla Kaspra i mnie, były to czwarte święta w Chinach, ale do tej pory tak się sprawy układały, że zawsze w wigilię jedliśmy zachodnie jedzenie. W tym roku wreszcie udało nam się wybrać do chińskiej restauracji i zjeść pyszny, chiński obiad.

Nasza koleżanka Bai Jie, zamówiła nam ogromny zestaw, który składał się z kilkunastu dań i mieliśmy okazje najeść się do syta, a przy tym wypróbować mnóstwo ciekawych dań. Była pyszna ryba, znakomite kraby, żółw, wiele dań mięsnych, zupa, makaron i warzywa. Pycha.

Jedyne czego brakowało, to świątecznej atmosfery, o którą w Chinach niestety ciężko. Nie było nas też zbyt dużo, zaledwie siedem osób.

W pierwszy dzień świąt, wybraliśmy się z naszym kolegą do zachodniej restauracji. Jedzenie było pyszne, a dzięki dekoracjom i bardzo ciepłej atmosferze, poczuliśmy się troszkę bardziej świątecznie.

Sylwestra zaczęliśmy świętować w naszym mieszkaniu, po czym udaliśmy się do jednego z klubów, EchoBay. Zupełnie przypadkiem zebrało nam się grono ośmiu osób i ostatecznie mieliśmy naprawdę fajną imprezę.

Przed północą wzięliśmy naszą butelkę szampana, tudzież wina musującego i udaliśmy się nad rzekę, żeby to tam przywitać Nowy Rok.

Atmosferę musieliśmy zrobić sobie sami, bo o żadnych fajerwerkach nie było oczywiście mowy.

Napisane przez

Małgorzata Kluch

Cześć! Tutaj Gosia i Kasper. Blog wysrodkowani.pl jest poświęcony podróżom i życiu w Chinach. Po pięciu latach spędzonych w Azji i eksploracji tamtej części świata, jesteśmy z powrotem w Europie, odkrywając nasz kontynent.