teamLab, Singapur
teamLab, Singapur

Singapur – Sentosa Island, Gardens by the Bay i inne zakątki.

Data wizyty: 09-11.01.2020.

Azja Południowo – Wschodnia wodą i lądem – to ostatni etap naszej podróży, który rozpoczynamy w Singapurze.

Od wylądowania w tym kraju, mamy postanowienie, że aż do powrotu do Polski nie będziemy korzystać z lotów samolotami. Autobusami, pociągami i transportem wodnym zamierzamy przedzierać się przez kolejne kraje regionu.

Tak też robimy, kolejno odwiedzając Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Laos i ponownie Tajlandię.

W Singapurze zatrzymujemy się tylko na dwa dni i na luzie zwiedzamy to piękne państwo – miasto. Jest to nasza druga wizyta w tym miejscu (pierwszy raz zawitaliśmy do Singapuru w 2018 roku), więc kilka najważniejszych destynacji mamy już odhaczonych z listy i skupiamy się na tych odrobinę mniej oczywistych.

W rezultacie nasz pobyt okazuje się wyjątkowo udany, co zawdzięczamy nie tylko pięknej architekturze, ale przede wszystkim cudownemu i zupełnie przypadkowemu spotkaniu z naszą chińską koleżanką Koei.

Metro.

Po Singapurze poruszamy się metrem. Niedługo po wylądowaniu spotyka nas coś bardzo miłego, a mianowicie zostajemy wyłapani z tłumu przez młodą parę, która właśnie opuszcza kraj i obdarowuje nas swoimi kartami na metro, których nie zdążyli do końca wykorzystać. Na każdej jest ok. 10 dolarów singapurskich, co jak się okazuje, w zupełności wystarcza na cały nasz pobyt. Jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, no i transport mamy z głowy.

Sentosa Island i S.E.A. Aquarium™.

Zwiedzanie rozpoczynamy następnego dnia, od wizyty na wyspie Sentosa. Po dotarciu na miejsce, kierujemy się do S.E.A. Aquarium™, które robi na nas naprawdę spore wrażenie.

Do zobaczenia jest mnóstwo przedziwnych stworzeń o najróżniejszych kształtach i wyjątkowo osobliwych umiejętnościach. Mnie jednak najbardziej fascynują rekiny.

Godzinami mogłabym przyglądać się jak dostojnie suną równym tempem i obserwują otoczenie tymi swoimi nieruchomymi oczami o martwym wyrazie.

W S.E.A. Aquarium™ rekinów jest bardzo dużo, więc naprawdę jest na co popatrzeć.

Jak we wszystkich miejscach tego typu, w S.E.A. Aquarium™ można też dowiedzieć się wielu ciekawostek o świecie. Przykładowo:

– największą rybą w oceanie jest rekin wielorybi;

– rekiny mają szósty zmysł – są w stanie wychwycić bardzo mały sygnał elektryczny wytworzony przez poruszające się zwierzęta oddalone o setki metrów; w ten sposób znajdują pożywienie i unikają drapieżników;

– niektóre rekiny muszą nieustannie pływać, aby przez ich skrzela przepływała bogata w tlen woda;

– jest w oceanie mała rybka, która pod oczami ma światełko służące do wabienia pożywienia, komunikacji i ucieczki przed drapieżnikami; światełko to może zostać wyłączone;

– płeć żółwia morskiego zależy od temperatury; dlatego ocieplenie klimatu może mieć katastrofalne skutki dla gatunku, zmieniając proporcje pomiędzy męskimi i żeńskimi osobnikami;

– wzrost temperatury wody jest też bardzo niebezpieczny dla maskonurów, które nie mogą znaleźć pożywienia, gdyż śledzie przemieszczają się na głębsze i zimniejsze wody;

– największym skorupiakiem jest japoński krab pacyficzny, który nie pływa i nie poluje; przemieszcza się po dnie, na głębokości nawet 300 metrów i zbiera martwe i rozkładające się rośliny i zwierzęta; żyje nawet 100 lat;

– szacuje się, że na dnie oceanów spoczywa ok. 300 milionów wraków (statków handlowych, transportowych, wojennych, łodzi podwodnych, a także myśliwców).

W S.E.A. Aquarium™ spędzamy kilka godzin, po czym udajemy się jeszcze na plażę. Jest przyjemnie, dość pochmurno, ludzi mało. Można chwilę odpocząć, zanim ponownie ruszymy do centrum.

teamLab.

Po powrocie z wyspy, udajemy się do Gardens by the Bay i tam spędzamy całe popołudnie i wieczór.

Jesteśmy przemile zaskoczeni, gdy okazuje się, że w parku porozkładano instalacje teamLab (będąc w Tokyo mieliśmy okazję odwiedzić muzeum sztuki cyfrowej teamLab Planets, które zrobiło na nas ogromne wrażenie). Ze sporym zainteresowaniem krążymy wokół ogromnych, owalnych balonów dryfujących na wodzie i zmieniających kolor pod wpływem dotyku. Jeden popchnięty balon, popycha kolejny i w krótkim czasie zmianie kolorów ulega cała instalacja, łącznie ze znajdującymi się na brzegach jeziora drzewami. Zmianie kolorów towarzyszy też dźwięk. Każdy kolor ma inny ton.

Instalacja ma pokazywać jak to wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni i pomimo tego, że sami w sobie jesteśmy mali, to nasze czyny mają wpływ na świat.

Kolejna instalacja znajduje się w sporych rozmiarów pawilonie. Oglądamy tam kwiaty przybierające różne formy i nieustannie się zmieniające. Gdy ludzie podchodzą blisko i ruszają się, kwiaty rozbijają się na kawałki. Natomiast gdy ludzie podchodzą i stoją nieruchomo, kwiaty kwitną bardziej obficie niż normalnie.

Nie jest to nagrana wizualizacja. Program komputerowy nieustannie i w czasie rzeczywistym tworzy obraz, którego już nigdy więcej nie da się zobaczyć.

Bardzo podoba mi się sztuka tworzona przez teamLab i przesłanie, jakie ze sobą niesie. Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze wielokrotnie będę miała okazję oglądać ich dzieła.

Inne dzieła sztuki w Gardens by the Bay.

Przemierzając Gardens by the Bay, natykamy się również na inne dzieła sztuki i nowatorskie projekty.

Przykładowo, oglądamy AIRMESH, pierwszą na świecie, w pełni funkcjonalną konstrukcję ramy przestrzennej, wykorzystującą elementy ze stali nierdzewnej wydrukowane w technologii 3D.

Ramy przestrzenne mogą być wykorzystywane do obejmowania dużych powierzchni przy użyciu niewielu podpór wewnętrznych.

Wyjątkowo smukłe pręty ze stali nierdzewnej są połączone z wydrukowanymi w 3D metalowymi węzłami, tworząc jednolity, złożony system czworościanów. Daje to niezwykłą wytrzymałość konstrukcji, pomimo delikatnych rozmiarów poszczególnych elementów, które są zaprojektowane tak, aby wytrzymać 15 – krotność swojej wagi.

Eteryczna struktura jest owinięta dwiema warstwami oddychającej siateczki, która subtelnie materializuje kolorowe światło i tworzy delikatne odcienie w ciągu dnia. To wolna przestrzeń do kontemplacji przyrody z dala od zgiełku miasta.

W innym miejscu natykamy się na rzeźbę przedstawiającą gigantycznego, 7 – tonowego bobasa, dłuta brytyjskiego rzeźbiarza, Marc’a Quinn’a.

Na koniec natomiast, załapujemy się na pokaz światła wśród wielkich, sztucznych drzew przy akompaniamencie muzyki. Jest super!

Merlion.

Po wizycie w Gardens by the Bay, idziemy na nogach pod wielki posąg Merliona i zasiadamy na pobliskich schodach. Widok jest piękny. Można stamtąd podziwiać dostojną bryłę Marina Bay Sands i okoliczne wieżowce. Zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Atmosfera też jest świetna.

Od tego samego miejsca zaczynamy zwiedzanie następnego ranka. Fajnie jest zobaczyć Merliona zarówno w nocnej, jak i dziennej scenerii. Obie są bardzo interesujące.

The Fountain of Wealth.

W dalszej kolejności kierujemy się na północ, przemierzając tereny zielone i podziwiając kolejne dzieła sztuki oraz pomniki upamiętniające poległych w wojnach.

W końcu dochodzimy do centrum handlowego, w obrębie którego znajduje się The Fountain of Wealth.

Jej okrągły kształt nawiązuje do hinduskiej mandali, symbolizującej jedność oraz równość i harmonię pomiędzy wszystkimi rasami i religiami.

Yin i yang jest odzwierciedlone w zestawieniu stałych budynków reprezentujących pozytywną energię i wolnej przestrzeni reprezentującej negatywne siły. Podobnie rzecz się ma z zestawieniem zimnych i ciepłych kolorów, a także kombinacji metalowych i kamiennych materiałów.

Co więcej, według Chińczyków woda jest symbolem życia i bogactwa. Zawieszony, złoty okrąg tworzący fontannę, umożliwia przepływ milionów litrów wody do jej wnętrza, co ma z kolei symbolizować kontynuację dobrego losu, przynosząc pomyślność zarówno odwiedzającym, jak i tym, którzy w pobliżu fontanny przebywają na stałe. Wystarczy obejść fontannę trzy razy, zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i trzymając prawą rękę nad wodą. W ten sposób będziemy w stanie nasiąknąć pozytywną energią „qi”.

To właśnie w tym centrum handlowym spotykamy się z naszą koleżanką Koei, która akurat też jest w Singapurze na wakacjach.

Jest to niesamowity zbieg okoliczności, gdyż my jesteśmy w kraju zaledwie dwa dni. Co więcej, o pobycie Koei w Singapurze dowiadujemy się zupełnie przypadkiem. Kasper zauważa po prostu jej post na komunikatorze WeChat i czym prędzej się z nią kontaktujemy.

Na szczęście udaje nam się umówić i idziemy razem do kawiarenki z widokiem na fontannę, a następnie wspólnie ją zwiedzamy.

Później idziemy na dalszą eksplorację miasta i trafiamy do dzielnicy muzułmańskiej, gdzie odwiedzamy meczet – Sultan Mosque (Masjid Sultan).

Jest to bardzo fajna okolica. Myślę, że przy okazji kolejnej wizyty w Singapurze, będę chciała udać się tam ponownie.

Jest już późne popołudnie, gdy żegnamy się z Koei. My jeszcze tego samego dnia łapiemy autobus i udajemy się do Malezji.

4 Comments Posted

Leave a Reply

Your email address will not be published.


*