25 miesięcy! Tak długo trwała nasza przerwa od podróżowania, co teraz wydaje mi się wręcz nierealne. Kiedy to minęło i jak wytrzymałam?
Z naszej 6 – miesięcznej podróży wróciliśmy 22.03.2020 r., czyli na początku pandemii i od tego czasu, aż do 23.04.2022 ani razu nie opuściliśmy Polski. Co więcej, po naszym pięknym kraju też nie podróżowaliśmy i prawie cały ten okres spędziliśmy w Krakowie, jedynie od czasu do czasu udając się do mojego rodzinnego Nowego Sącza.
Oczywiście bardzo dużo się przez te 25 miesięcy wydarzyło na płaszczyźnie prywatnej i to głównie dlatego ta przerwa była aż tak długa.
Najważniejszym wydarzeniem było przyjście na świat naszej córeczki Zoi, co zakończyło erę podróżowania we dwójkę i zapoczątkowało erę wyjazdów rodzinnych.
Na pierwszą podróż odważyliśmy się, gdy Zoja skończyła 10 miesięcy, a na pierwszy kierunek wyjazdowy z dzieckiem obraliśmy Czechy. Chodziło o to, żeby było bezpiecznie, blisko i znajomo.
W pierwszej kolejności udaliśmy się do Pragi, gdzie zatrzymaliśmy się u mojej przyjaciółki Agi i jej chłopaka Jonathana, a następnie rozbiliśmy sobie drogę powrotną na dwie części i zawitaliśmy do Ołomuńca.
W sumie spędziliśmy w Czechach tydzień i był to bardzo udany pobyt. Okazało się, że Zojka świetnie sobie radzi w podróży i bez problemu możemy realizować plan zwiedzania tak jakbyśmy byli we dwójkę, jedynie z drobnymi modyfikacjami.
W Pradze byłam po raz drugi (pierwszy raz w 2011 r.) i chociaż zarówno za pierwszym razem, jak i teraz udało mi się zobaczyć naprawdę wiele, to wciąż czuję, że miasto ma mi jeszcze wiele do zaoferowania. Praga jest naprawdę piękna i pełna miejsc o znaczeniu historycznym i kulturowym. Chętnie pojadę tam jeszcze nie raz i nie dwa.
Ołomuniec chodził mi po głowie już od bardzo dawna i bardzo się ucieszyłam, gdy odkryłam, że jest na trasie pociągu pomiędzy Krakowem, a Pragą. Uczyniło to z niego idealny przystanek podczas naszego wyjazdu. A samo miasto okazało się nie tylko wyjątkowo piękne, ale również niezwykle klimatyczne. Tam też będę chciała wrócić, jeśli nadarzy się kolejna okazja. Nie widziałam zbyt wielu miejsc w Czechach, ale jestem przekonana, że Ołomuniec to jeden z klejnotów tego kraju.
Zwiedzanie Pragi.
Po Pradze poruszaliśmy się komunikacją miejską (głównie tramwajami) i na nogach. Jak już jest się w centrum, to praktycznie wszędzie można łatwo i w miarę szybko dojść.
Jeśli chodzi o plan zwiedzania, to podczas tego wyjazdu chciałam zobaczyć jak najwięcej prac Davida Černego, co w dużej mierze się udało. Oprócz tego, udaliśmy się do muzeum poświęconego innemu genialnemu artyście – Alfonsowi Musze. Poza tym, włóczyliśmy się po mieście odwiedzając ratusz, różne kościoły, punkty widokowe, mosty, cmentarz, mniej znane, ale bardzo klimatyczne parki i podziwiając ważne z historycznego punktu widzenia pomniki. Było pięknie i bardzo ciekawie.
Vyšehrad.
Pierwszego dnia pogoda niestety nam nie dopisała i przez większość czasu utrzymywał się bardzo silny deszcz. Właściwie chwilami lało jak z cebra.
Nie przeszkodziło nam to jednak w zobaczeniu chociaż małego skrawka miasta.
W pierwszej kolejności Aga zabrała nas na punkt widokowy otoczony murami, z którego rozpościera się wspaniały widok na Vyšehrad.
Następnie pokonaliśmy Nuselský most i wkroczyliśmy na teren Vyšehradu, po czym udaliśmy się prosto do … kawiarni. Deszcz był po prostu zbyt uciążliwy, aby cokolwiek zwiedzać.
Później jednak udało nam się przejść po terenie wzgórza podziwiając rozpościerające się z niego widoki i zawitać na chwilę na cmentarz. Ten cmentarz to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych nekropolii, jakie kiedykolwiek widziałam. Istne cudo.
Byłam tam już podczas mojej pierwszej podróży do Pragi i całe szczęście, gdyż tym razem pogoda pozwoliła jedynie na krótki spacer i pobieżne obejrzenie kilku najpiękniejszych nagrobków.
Było to już moje drugie podejście do Vyšehradu i znów czuję ogromny niedosyt. Za pierwszym razem wybrałam się tam bez gotówki licząc, że gdzieś będzie bankomat i ostatecznie starczyło mi pieniędzy tylko na bilet do kościoła (plus oczywiście na wizytę na cmentarzu, gdyż ten jest akurat darmowy dla odwiedzających), a teraz ten deszcz.
Wygląda na to, że podczas kolejnej wizyty w Pradze znów się tam udam.
Mucha Museum (Muchovo Muzeum).
Następnego dnia zwiedzanie zaczęliśmy od Mucha Museum, gdyż oboje jesteśmy fanami cudnych plakatów Alfonsa Muchy i już kiedyś mieliśmy okazję oglądać wystawę jego dzieł (Chongqing, Chiny, czerwiec 2019 r.).
O ile wystawa, którą oglądaliśmy w Chinach była bardzo bogata, to muzeum w Pradze, mieście z którym był przecież silnie związany, i w którym zmarł, jest niestety dość ubogie.
Oczywiście wciąż miło było zobaczyć jego prace i obejrzeć film o jego życiu, z którego dowiedziałam się sporo szczegółów, ale jednak wychodziłam stamtąd z poczuciem sporego niedosytu.
Charles Bridge (Karlův most).
Charles Bridge to oczywiście punkt obowiązkowy podczas każdej wizyty w Pradze, więc nie zabrakło tam i nas.
Jest to piękny i wyjątkowy zabytek ze względu na rzeźby, które na nim poustawiano, a co więcej, rozpościerają się z niego cudne widoki, miedzy innymi na zamek.
Na uwagę zasługują również potężne, nieco mroczne bramy, znajdujące się na obu jego końcach.
Gdy przechadzaliśmy się po moście, wyszło wreszcie słońce, a niebo przybrało niezwykle intensywny, niebieski kolor. Wyglądało to przepięknie.
Ładny widok na sam most można natomiast podziwiać z poziomu rzeki. Fajne zejście do wody znajduje się w pobliżu Franz Kafka Museum.
Church of Our Lady Victorious.
Zarówno podczas mojej pierwszej wizyty w Pradze, jak i teraz, postanowiłam odwiedzić kościół, w którym znajduje się dzieciatko Jezus, któremu regularnie zmieniane są szatki. Zwyczaj ten wydaje mi się bardzo interesujący.
Jak można się dowiedzieć z małego muzeum mieszczącego się w kościele, Jezusek zbiera ubranka od prawie 400 lat i ma ich ponad 300! Większość to dary, z czego niektóre pochodzą od znanych osobistości takich jak Maria Teresa, czy Benedykt XVI. Niektóre wystawione są w gablotach i ja dopatrzyłam się tam szatki od Paolo Coelho. Są też takie, które są darami od poszczególnych państw, czy też miast, np. Meksyku, Szanghaju.
Jezuska ubiera się w kolory zgodne z danym okresem liturgicznym: biały (Boże Narodzenie i Wielkanoc), fioletowy (post i adwent), czerwony (Zielone Świątki, Wszystkich Świętych) i zielony (pozostałe dni).
W pierwszą niedzielę maja, z okazji celebracji koronacji, Jezusek ubierany jest w królewskie szaty. Natomiast inne kolory zakłada się na specjalne okazje.
Podczas naszej wizyty, która wypadła niedługo po Wielkanocy, Jezusek miał białą szatkę.
Kostel Panny Marie pod řetězem.
Wracając zahaczyliśmy o jeszcze jeden kościół – Kostel Panny Marie pod řetězem. Wnętrza można było zobaczyć tylko przez kraty, ale mnie szczerze mówiąc bardziej zainteresował sam ogród na dziedzińcu i piękna brama wejściowa. Istne cudo.
Monument to the Victims of Communism.
Monument to the Victims of Communism to bardzo wymowny pomnik i warto zatrzymać się przy nim na dłuższą chwilę.
Na tabliczce obok pomnika napisano, że jest on dedykowany wszystkim ofiarom komunizmu, nie tylko tym, którzy zostali uwięzieni lub straceni, ale również tym, których życie zostało zniszczone przez ten totalitarny despotyzm.
W innym miejscu przeczytamy, że 205 486 osób zostało skazanych, 248 straconych, 4 500 zmarło w więzieniach, 327 zaginęło na granicach, a 170 938 emigrowało.
Petřín.
Na wzgórze Petřín wyjechaliśmy kolejką, wykorzystując nasze 24 – godzinne bilety na komunikację miejską.
Na szczycie są alejki, ogródki kwiatowe, plac zabaw, kilka innych atrakcji, no i oczywiście wieża widokowa – Petřín Lookout Tower (Petřínská rozhledna), na którą zdecydowałam się wyjść.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że widok ze szczytu wieży jakoś szczególnie mnie zachwyci, ale tak właśnie się stało. To było po prostu coś niesamowitego!
Wzgórze Petřín jest tak umiejscowione, że z wieży widać całe miasto, a zwłaszcza Hradčany i Staré Město. Przepięknie widoczny jest również Strahov Monastery (Strahovský klášter).
Widoki są tak cudne, że trudno oderwać od nich wzrok.
Basilica of the Assumption of Our Lady at Strahov (Bazilika Nanebevzetí Panny Marie na Strahově).
Ze wzgórza Petřín schodziliśmy na nogach, tak aby dojść pod Strahov Monastery.
Nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie klasztoru, ale zajrzeliśmy do bazyliki, której wnętrze można było zobaczyć tylko przez kraty.
Na szczęście, nawet takie rozwiązanie umożliwia podziwianie przepięknego sufitu, który się tam znajduje. Jest to istne cudo!
Idąc dalej w stronę centrum, co rusz podziwialiśmy rozpościerające się przed nami widoki na miasto. Punktów, z których można je podziwiać, jest naprawdę sporo.
Old Town Square (Staroměstské náměstí).
Zwiedzania Old Town Square nie mieliśmy w planach, gdyż podczas tego pobytu w Pradze staraliśmy się unikać miejsc najbardziej oczywistych, a zarazem tłocznych.
Z tego samego powodu odpuściliśmy zresztą wizytę na zamku.
Ze względu na to, że z różnych powodów odpadło nam kilka innych miejsc, które planowaliśmy odwiedzić, ostatecznie zawitaliśmy na Old Town Square.
Jest tam oczywiście bardzo pięknie, gdyż kamienice są kolorowe i pełne architektonicznych detali, ratusz z cudnym zegarem astronomicznym prezentuje się okazale, a dwie ciemne wieże kościoła (Church of Our Lady before Týn) dodają miejscu niezwykłego uroku. Ogólne wrażenie psują jedynie tłumy turystów, no ale cóż, w końcu my też nimi jesteśmy.
Church of Our Lady before Týn (Týnský chrám).
W pierwszej kolejności udaliśmy się do Church of Our Lady before Týn.
Pierwsze wzmianki o kościele pochodzą z 1135 r., ale budowę bazyliki w obecnym kształcie rozpoczęto prawdopodobnie w 1360 r.
Wnętrze kościoła jest ciekawe, moją uwagę zwróciły przede wszystkim płyty nagrobne, obecnie wmurowane w jedną ze ścian.
Old Town Hall (Staroměstská radnice).
Podczas naszej wizyty w Old Town Hall nie można było zwiedzać historycznych i reprezentacyjnych sal, ale i tak spędziliśmy tam mnóstwo czasu odwiedzając kaplicę, średniowieczne podziemia i wieżę, z której rozpościera się przepiękny widok na całą Pragę, a zwłaszcza na najbliższe otoczenie ratusza.
Old Town Hall powstał w 1338 r. i jest jednym z najstarszych ratuszy na świecie.
Podczas II wojny światowej budynek długo pozostawał nienaruszony, ale ten stan rzeczy zmienił się w 1945 r., podczas powstania praskiego. Wskutek ataków nazistów, duża część ratusza została zniszczona.
Ratusz był też świadkiem innych ważnych wydarzeń historycznych, takich jak wybór króla, stracenie radykalnego przywódcy husytów, czy też egzekucji uczestników powstania antyhabsburskiego.
Romańsko – gotyckie podziemia zwiedzaliśmy z przewodniczką, która oprowadziła nas po pomieszczeniach i opowiedziała trochę o historii. Mówiła między innymi o tym, jak to kiedyś piwo piły nawet dzieci, gdyż było dużo bezpieczniejsze niż woda.
Nawiązując do sytuacji w Ukrainie, nie bez ironii wspomniała, że Rosjanie swego czasu przyjechali wyzwalać i Czechów, chociaż nikt nie wiedział od czego dokładnie chcą ich wyzwolić.
Generalnie nie ma w podziemiach zbyt wiele do zobaczenia, ale i tak uważam, że wycieczka była ciekawa.
Zojka, którą miałam w chuście, początkowo nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona do zwiedzania i dość głośno dała temu wyraz, ale na szczęście udało mi się ją uśpić i w rezultacie przespała prawie całą wycieczkę.
Na wieżę Zojka, jako małe dziecko i ja, jako jej opiekunka, wyjechałyśmy windą za darmo. Kasper poszedł po schodach, a z powrotem wrócił z nami. Jak widać, są też plusy podróżowania z dzieckiem.
Widok z wieży jest oczywiście zachwycający. Brak słów żeby to opisać. Praga jest tak pięknym miastem, że wszelkie jej panoramy można podziwiać godzinami, ale ta rozciągająca się z wieży ratuszowej jest oczywiście szczególna. Ze względu na usytuowanie ratusza i bliskość tych wszystkich cudnych zabytków, widoki z wieży są naprawdę niezapomniane.
Zegar astronomiczny.
Na koniec poszliśmy oglądać zegar astronomiczny. Pochodzi on z 1410 r. i obecnie jest najstarszym funkcjonującym zegarem tego typu na świecie.
Na początku naszej wycieczki z przewodniczką byliśmy na tyłach zegara (w małej kaplicy), gdzie o pełnej godzinie mieliśmy okazję zobaczyć jak mechanizm idzie w ruch, a przed naszymi oczami przechodzą apostołowie.
Z zewnątrz zegar jest oczywiście dużo bardziej imponujący i też można zobaczyć apostołów. Pojawiają się w dwóch okienkach, które otwierają się właśnie co godzinę.
Mniej znane parki.
Podczas naszego pobytu w Pradze udało nam się odwiedzić również dwa przepiękne, aczkolwiek mniej znane miejsca : Havlíčkovy sady (Grébovka) park oraz Vítkov Hill. Z obu rozpościerają się cudne panoramy, ale na szczególne wyróżnienie zasługuje wzgórze Vítkov ze swoim wspaniałym widokiem na Žižkov Television Tower.
David Černý.
Jak wspomniałam powyżej, w planie mieliśmy zobaczenie jak największej ilości dzieł Davida Černego, które rozsiane są po całej Pradze.
Jak się okazuje, znalezienie ich nie zawsze jest jednak łatwe, a czasami wymaga naprawdę sporego nakładu pracy. Bywa też, że jest to niemożliwe, gdyż niektóre rzeźby znajdują się na terenie różnego rodzaju obiektów i czasami są po prostu zamknięte.
Na szczęście kilka z nich udało nam się zobaczyć.
Kafka’s Head (Kafkova Hlava) znajduje się przed wejściem do galerii handlowej i jest naprawdę sporych rozmiarów. Akurat tej rzeźby nie da się nie zauważyć.
Głowa, razem z podstawą, ma 10.6 m, waży 39 ton i składają się na nią 42 obrotowe poziomy. Trafiliśmy akurat na moment, gdy była w ruchu, więc widzieliśmy jak wielokrotnie i na rożne sposoby, zmienia swoje oblicze.
U podnóża wzgórza Petřín, niedaleko Monument to the Victims of Communism, natknęliśmy się na fragment czołgu wkopany w ziemię i pomalowany na żółto i niebiesko, czyli na barwy Ukrainy.
W pobliżu rzeki, na Kampie, znajdują się trzy bobasy na czworakach. Zamiast buzi mają coś na kształt kodu kreskowego, tudzież otworu na monety.
U podnóża wzgórza Petřín, ale od strony zamku, na terenie niemieckiej ambasady, znajduje się kolejna rzeźba – samochód na nogach.
Z jej odnalezieniem mieliśmy największy problem, gdyż z ulicy kompletnie jej nie widać. Chodziliśmy tam i z powrotem i pytaliśmy kilku osób, zanim ktoś nas oświecił, że rzeźba jest właśnie na terenie ambasady. Gdy zadzwoniliśmy domofonem, pan pokierował nas do pobliskiego parku, z którego można rzeźbę zobaczyć. Nie wiem jak jest zazwyczaj, ale podczas naszego pobytu w Pradze, wejście do ogrodu ambasady nie było możliwe.
No nic, w parku był plac zabaw, z którego przez płot doskonale było rzeźbę widać. Z oddali, ale jednak.
Kasper był strasznie wkurzony, że tyle czasu zajęło nam szukanie rzeźby, którą w dodatku musieliśmy oglądać z daleka, ale ja uważam, że tak naprawdę całkiem fajnie się złożyło.
Zojka pobawiła się trochę na placu zabaw, a do oglądania mieliśmy nie tylko jakże nietypową rzeźbę, ale również przepiękne okoliczne zabudowania.
Piątą i ostatnią rzeźbą Davida Černego, jaką udało nam się zobaczyć podczas tych kilku dni, byli dwaj panowie sikający na kontur Czech. Rzeźba znajduje się przed wejściem do Franz Kafka Museum.
To jedyne dzieło Černego, które widziałam też podczas mojego pierwszego pobytu w Pradze.
Następnym razem będę chciała zobaczyć pozostałe, gdyż jest ich znacznie więcej i kilka szczególnie budzi mój apetyt. Dzieła Černego są naprawdę niezwykle interesujące i jedyne w swoim rodzaju.
Podsumowanie.
O dziwo, niewiele udało mi się wykreślić z mojej listy zwiedzania Pragi, a sporo miejsc jeszcze przybyło. Jest to miasto, do którego koniecznie będę musiała wrócić, co oczywiście z ogromną chęcią uczynię.
Praga jest piękna!
Leave a Reply