Hunan Winter Experience.

Niedługo po zakończeniu zimowego semestru, udaliśmy się w naszą drugą podróż po Chinach. Plan był wielokrotnie zmieniany, również w trakcie podróży, a ostatecznie trasa została ograniczona do jednej prowincji – Hunan.

Jako że pracujemy w szkole, wolne mamy wtedy, co większość chińskiej populacji, czyli wtedy gdy podróżowanie po tym kraju, staje się sportem ekstremalnym.

Nasze problemy zaczęły się jeszcze przed wyjazdem, gdy próbowaliśmy kupić bilety na pociąg. Mądrze byłoby zatroszczyć się o to z wyprzedzeniem, ale my nie wiedzieliśmy ani kiedy dokładnie kończymy szkołę (i dziwnym sposobem nie mogliśmy się tego od nikogo dowiedzieć), ani co będzie z naszymi pozwoleniami na pobyt, które znów musieliśmy odnawiać.

Okazuje się bowiem, że jeśli chce się w Chinach zmienić szkołę, to najpierw trzeba skanselować Foreign Expert Certificate, który z jakichś dziwnych przyczyn wystawiany jest na konkretną placówkę, a następnie trzeba sobie wyrobić kolejny, już na nową szkołę. Trzeba też zanieść paszport na policję, gdzie będzie przetrzymywany prawie miesiąc.

Nie wiedzieliśmy w jakim tempie nasza firma będzie się tą sprawą zajmować, więc wcześniejsze kupno biletów nie wchodziło w grę.

Gdyby ktoś był zainteresowany, to dodam jeszcze, że po Chinach da się podróżować z kwitkiem z policji, zamiast paszportu. Ani raz nie mieliśmy z tego powodu problemu.

Na kilka dni przed wyjazdem, biletów na pociąg już jednak dostać nie mogliśmy. Wszystkie miejsca, również stojące, na wszystkie miejsca docelowe, które ewentualnie by nam odpowiadały, były już zajęte. Zaproponowano nam Siczuan, ale tą prowincję mamy zaplanowaną na wakacje, kiedy będzie ciepło, wiec nijak nam to pomogło. Były też bilety na klasę business, ale przekraczały cenę hard seat dziesięciokrotnie!

Z pierwszej wycieczki do biura z biletami kolejowymi, wróciliśmy więc bez biletów, za to z beznadziejnymi nastrojami.

Następnego dnia, bilety kolejowe magicznie się jednak pojawiły, więc nasza podróż została uratowana. Niestety musieliśmy zapłacić za nie ponad 800 RMB, co ostatecznie okazało się być 1/6 naszego końcowego budżetu. Były to bilety na G Train, który jeździ z prędkością ponad 300 km/h, więc stąd ta cena. Dzięki temu u celu, czyli w Changshie, byliśmy jednak w mniej niż 5 godzin, zamiast telepać się na hard seat przez 12.

O wszystkich szczegółach będę pisać w kolejnych postach, teraz wymienię tylko nasze główne punkty programu:

Shiniuzhai National Geological Park.

Już kilka miesięcy przed podróżą, ubzduraliśmy sobie, że koniecznie chcemy zobaczyć nowo otwarty, zawieszony nad przepaścią, szklany most, który podobno jest najdłuższy na świecie. Można o tym przeczytać między innymi tutaj. Dotarcie tam, miało nas kosztować naprawdę sporo wysiłku, nie mówiąc już o pieniądzach, ale za nic nie chcieliśmy z tego pomysłu zrezygnować.

Dodatkowo, chcieliśmy zobaczyć piękne formy skalne o nazwie Danxia, które też są popularną atrakcją Chin (znajdują się w kilku różnych miejscach na terenie kraju).

Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Teraz możemy powiedzieć, że o ile skały są piękne, a przejście szklanym mostem naprawdę dostarcza emocji, to chyba nie jest to warte całej tej przeprawy, jaką jest dotarcie w to miejsce.

dsc_0124-copy

Zhangjiajie National Forest Park.

Inaczej jest w przypadku Zhangjiajie National Forest Park, który jest jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie widzieliśmy w Chinach. Bez wątpienia Top 3.

Na zwiedzanie parku warto poświęcić tak dużo czasu, jak się tylko da. Ścieżek spacerowych jest mnóstwo, a przepięknych skał cały las. Dodatkowym atutem są żyjące tam na wolności małpy, które są praktycznie wszędzie i skutecznie umilają pobyt. Dla nas jednym z podstawowych atutów było też świeże powietrze, którego doświadczaliśmy po raz pierwszy od wielu miesięcy. Cudownie było wreszcie wziąć głęboki oddech i poczuć zapach roślin, drzew i zimy.

dsc_0150-copy dsc_0336-copy dsc_0710-copy

Fenghuang.

Phoenix Town, po chińsku Fenghuang, to małe miasteczko o niepowtarzalnym uroku. Przepływa przez nie rzeka, a po jej obu stronach zobaczymy stare, tradycyjne budownictwo. Część domów opiera się na palach, co robi naprawdę niesamowite wrażenie.

Jest to też miejsce, w którym świętowaliśmy nadejście Chińskiego Nowego Roku.

dsc_0860-copy

Jak widać, podczas naszej zimowej przerwy, postawiliśmy przede wszystkim na przyrodę, od wielkich miast trzymając się z dala.

Prowincja Hunan nas nie zachwyciła, problemów mieliśmy masę, zwłaszcza z hotelami, a próby dogadania się z ludźmi obierały tak irracjonalne formy, że czasami naprawdę robiło nam się wszystkiego dość. Odwiedzone miejsca były jednak tak piękne, że prawdopodobnie wszystko inne, pójdzie wkrótce w niepamięć.

Leave a Reply

Your email address will not be published.


*