That Luang Stupa, Wientian, Laos.

Wientian – kilka dni w stolicy Laosu.

Data wizyty: 27.02-03.03.2020.

Trasa podróży po Laosie.

Planu na Laos nie mieliśmy praktycznie żadnego. Wiedzieliśmy jedynie, że chcemy zahaczyć o to państwo, a na mapie zaznaczyłam kilka punktów, które ewentualnie moglibyśmy odwiedzić.

Gdy okazało się, że będziemy przemierzać lądem praktycznie cały kraj (z południa na północ), uznałam, że fajnie byłoby odwiedzić jakieś miejsca na południu, gdyż być może już nigdy nie będziemy w tych okolicach, a poza tym, zdają się być one znacznie mniej turystyczne.

Niestety nie wyszło, a o powodach, dla których tak się stało, możecie przeczytać w poprzednim poście.

W każdym razie, zamiast zatrzymać się w Pakse, czym prędzej udaliśmy się do stolicy i tak naprawdę dopiero tam zaczęliśmy eksplorację Laosu.

W Wientianie zatrzymaliśmy się na pięć noclegów, co dało nam mnóstwo czasu na zwiedzanie. Znacznie więcej, niż miasto wymaga.

Następnie udaliśmy się do Vang Vieng, a później do Luang Prabang. W obu tych miejscach również spędziliśmy po 5 noclegów.

Ostatnim przystankiem na naszej trasie była mała, senna mieścinka Huay Xai, która znajduje się tuż przy granicy z Tajlandią.

Co robić przez 5 dni w Wientianie?

Wientian to jedna z najdziwniejszych stolic, w jakich kiedykolwiek byłam. Gdybym nie wiedziała gdzie jestem, to po wyglądzie raczej bym się nie domyśliła, że znajduję się w stolicy jakiegokolwiek państwa.

Miasto jest tak niesamowicie przeciętne, zaniedbane, szare, a właściwie tak jakby rozmyte, że trudno sobie wyobrazić, że jest to najbardziej nowoczesne miejsce w całym kraju!

Zabytki się kruszą, ulice są brzydkie, budynki nijakie, a w knajpach nie ma dań z menu albo w ogóle nie obsługują.

Na tablicy na jednym z głównych zabytków w mieście, czyli Patuxay (Victory Monument), ktoś szczerze napisał, że z bliska brama wygląda „jeszcze mniej imponująco, niczym potwór z betonu”.

Dziwne miejsce, naprawdę.

Ale nam się nawet podobało. I mamy stamtąd przyjemne wspomnienia.

Bolo Backpacker Hotel.

Zatrzymaliśmy się w Bolo Backpacker Hotel, małym hostelu prowadzonym przez Chińczyka, więc mogliśmy wykorzystać naszą ubogą znajomość języka.

Koleś był bardzo miły i przyjazny, codziennie robił nam śniadanie i chociaż luksusów nie było, to cieszę się, że trafiliśmy akurat tam. Mam stamtąd bardzo pozytywne wspomnienia, co w dużej mierze wpłynęło na ogólne wrażenie o pobycie w mieście.

Lokalizacja też była w porządku, gdyż do centrum chodziliśmy na nogach.

Zabytki i zwiedzanie miasta.

W Wientianie jest sporo świątyń i stup, kilka mniejszych zabytków, COPE Visitor Centre oraz Lanexang Avenue, przy której znajduje się wspomniany powyżej Patuxay i inne kurioza, jak na przykład słonie z porcelany.

Będąc w stolicy Laosu na pewno warto wybrać się również za miasto i odwiedzić Buddha Park (Xieng Khuan).

Lanexang Avenue oraz Patuxay (Victory Monument).

Zwiedzanie Wientianu zaczynamy od najbardziej reprezentacyjnego miejsca w mieście, czyli Lanexang Avenue.

Idąc przez podłużny plac, po kolei przyglądamy się osobliwym atrakcjom. W pierwszej kolejności zachodzimy pod World Peace Gong, a następnie zatrzymujemy się na chwilę przy fontannie.

Dalej jest bardzo dziwny pomnik, całkowicie pokryty ceramiką. W jego skład wchodzi stupa i cztery słonie stojące na tylnych łapach.

Następnie docieramy do kolejnej fontanny, a chwilę później do największego obiektu – Patuxay.

Według tabliczki informacyjnej, brama ma przypominać Łuk Triumfalny i została zbudowana w 1962 r. Jak czytamy, nigdy jej nie ukończono, że względu na trudną historię kraju. W dalszej części opisu jest wspomniany powyżej fragment, który zdradza mało pochlebne zdanie autora o bramie.

Owszem, Patuxay jest zaniedbany i mocno poszarzały, ale ja i tak uważam, że prezentuje się całkiem dobrze. Natomiast znajdujący się na siódmym piętrze taras widokowy jest świetnym miejscem do zobaczenia najładniejszej części miasta z góry.

Hosantinimit oraz cmentarz.

W dalszej kolejności udajemy się do pobliskiej świątyni – Hosantinimit, przy której znajduje się sporych rozmiarów cmentarz.

Nekropolia jest w opłakanym stanie, co jest przykre, gdyż widać, że miejsce miało potencjał, tylko nikt o nie nie zadbał.

Sama świątynia i niektóre ze znajdujących się tam budynków na szczęście wyglądają trochę lepiej.

That Dum Stupa.

That Dum Stupa to po prostu bardzo stara i porośnięta roślinnością stupa, ale mnie spodobała się bardzo. Moim zdaniem to najładniejszy zabytek w całym mieście.

That Luang Stupa.

That Luang to chyba najbardziej reprezentacyjna stupa w Wientianie, a może w całym kraju.

Gdy udajemy się na miejsce, już z daleka widzimy potężną, złotą i dość imponującą bryłę budowli.

Nieopodal jest świątynia, w której trafiamy na uroczystości. Siadamy sobie z boku i dość długo obserwujemy obecnych tam ludzi i przeróżne rytuały, którym się oddają. Atmosfera jest bardzo przyjazna i miło spędzamy tam czas.

Na koniec oglądamy wielkiego leżącego buddę, który znajduje się w ogrodzie.

Sisaket Temple.

Sisaket Temple to jedno z tych miejsc, które na pewno warto odwiedzić podczas wizyty w stolicy Laosu.

Świątynia jest bardzo ładna sama w sobie, a dodatkowo otaczają ją korytarze pełne figurek buddy. Są to XVIII – wieczne figurki z brązu pozbierane z różnych świątyń w Wientianie.

Są dość mocno zniszczone i jak się okazało, w niektórych z nich mogą znajdować się gniazda pszczół (tudzież os). Jedna mnie użądliła, więc jak ktoś jest uczulony, to warto uważać.

Niemniej, kompleks Sisaket Temple jest bardzo ciekawym i klimatycznym miejscem. My spędzamy tam dłuższą chwilę rozkoszując się ciszą i spokojem. Podobnie jak w innych odwiedzonych przez nas miejscach w mieście, nie ma tam prawie nikogo poza nami.   

Hor Phra Keo Museum.

Hor Phra Keo to świątynia, oryginalnie zbudowana w 1565 r. przez króla Xayasetthathilath. Było to jego osobiste miejsce do modlitwy.

Świątynia została odbudowana w 1936 r., ale mnisi do niej nie wrócili. W latach 70. przemianowano ją na muzeum, w którym obecnie mieszczą się rzeźby i artefakty.

Budynek jest bardzo ładny, a w połączeniu z zielonym ogrodem, prezentuje się całkiem dostojnie.

Z pewnością jest to przyjemna enklawa, idealna na ucieczkę z tłocznych ulic miasta.

Chao Anouvong Statue.

Nad Mekongiem przyglądamy się pewnemu osobliwemu pomnikowi – Chao Anouvong Statue. Na pierwszy rzut oka wygląda dość przeciętnie, ale naszą uwagę zwraca niesamowita ilość przeróżnych figurek, które wokół niego poustawiano. Są tam setki koni i słoni, a także klęczące ludziki.

Buddha Park (Xieng Khuan).

Któregoś dnia wybieramy się poza miasto, do Buddha Park.

Jest to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć podczas wizyty w Wientianie.

Ilość figurek i potężnych statui przedstawiających Buddę jest naprawdę imponująca i rozsiane w sporych rozmiarów ogrodzie, tworzą super miejsce na relaksacyjny spacer.

Podsumowanie.

Nasza wizyta w Wientianie upłynęła pod znakiem spokoju i raczej małych emocji. Zobaczyliśmy kilka najważniejszych świątyń i zabytków, pospacerowaliśmy, poczuliśmy trochę atmosferę miasta.

Niewiele dowiedzieliśmy się o historii, gdyż nigdzie nie było żadnych informacji, czasami tylko jakaś data albo nazwisko sponsora.

Dużo czasu upłynęło nam na poszukiwaniu jedzenia. Jakoś wciąż był z tym problem. Albo jakiś przybytek był zamknięty, albo nie działała kuchnia. Ciągle chodziliśmy głodni. Było to dość męczące i raczej dziwne, bo w końcu byliśmy w stolicy.

Jak już wspomniałam, ogólnie wrażenia mamy raczej pozytywne, ale na pewno nie jest to miasto, które koniecznie trzeba zobaczyć podczas pobytu w Azji.

Leave a Reply

Your email address will not be published.


*